Roku temu byłem po urlopie zaczęło dokuczać mi ucho. w sumie miało prawo. Kąpiele w basenie termalnym, na świeżym powietrzu, przy śnieżycy i temperaturze -10 należą chyba do doświadczeń ekstremalnych. Zaczęło mi szumieć w uchu, powiększył się węzeł chłonny i zacząłem gorzej słyszeć.
Pomyślałem że mnie przewiało i zacząłem wycieczkę po lekarzach w ramach NFZ. Lekarz rodzinny dał skierowanie do laryngologa i po miesiącu dostałem się na wizytę. Dowidziałem się, że on nic nie widzi. Stan zapalny może i był, ale już nie podczas wizyty. Dał skierowania na badania by rozpoznać problemy z węzłami, ale wszystko pokazało że jest ok. Wróciłem z leczeniem do lekarza rodzinnego i lekarka zasugerował że pewnie to alergia. Potem mój diabetolog zapytał czy dawno byłem u dentysty? Pamiętam, że kiedyś teściu miał problem z okiem. Myślał że coś mu do oka wpadło bo miał straszny ból, a dopiero w szpitalu rozpoznali, że to był nieleczony ząb. Dość szybko udało mi się dostać do samej pani profesor w klinice dentystycznej ale ona wykluczyła problemy z siódemkami.
W końcu wybrałem się poza NFZ - prywatnie na konsultacje do laryngologa we Wrocławiu . Ten przeczyścił mi uszy i zakazał ciągłego czyszczenia woskowiny pałeczkami bo ucho jest wówczas suche. Ucho jak jest suche wytwarza znaczną ilość woskowiny a ta zatyka kanaliki słuchowe. Przez to słyszę szum i to powoduje moje problemy z niesłyszeniem.